Brak prądu? – rolniku radź sobie sam!

W ostatni weekend przez Polskę wędrowały fronty burzowe z silnym wiatrem i gradem. Nawałnice przeszły także przez regiony Kujaw i Pomorza. W tych rejonach wyrządziły sporo szkód, szczególnie na terenach wiejskich. Po za uszkodzonymi budynkami i połamanymi drzewami wichura zerwała linie energetyczne – i tu pojawia się prawdziwy problem dla rolników prowadzących produkcję zwierzęcą.

 

Wiadomo, że taka sytuacja dla wszystkich poszkodowanych jest trudna a służby ratunkowe mają pełne ręce roboty. Straż pożarna bardzo sprawnie usuwała powalone konary drzew i udrażniała drogi oraz zabezpieczała zniszczone dachy. Większy problem dotyczył dostaw energii elektrycznej, niezbędnej w gospodarstwach hodowlanych. Wiadomo, że pozrywanych linii energetycznych nie da się naprawić w przysłowiowe pięć minut ale liczy się odpowiednie podejście do abonentów i dostęp do bieżących informacji o aktualnej sytuacji kryzysowej. Tu niestety mimo XXI wieku i ery super technologii jest bardzo źle. Tragiczną sytuację współpracy między firmą Enea a jej klientami odsłoniła koszmarna sobota. Ludność z dotkniętych kataklizmem rejonów po względnym opanowaniu sytuacji pozostawała bez prądu. Naturalnym w tej sytuacji było poszukiwanie informacji o przewidywanym terminie przywrócenia dostaw energii. Sugerując się informacjami marketingowymi na temat działania firmy Enea, to nic prostszego jak zadzwonić na infolinię. Nic mylnego. Dlaczego? System infolinii przy zwiększonym obciążeniu po prostu „padł”. Na początku po kilku próbach dodzwonienia sie były podawane automatyczne komunikaty o miejscowościach pozostających bez prądu. Po kolejnych dwóch godzinach prób uzyskania bardziej szczegółowej informacji infolinia całkowicie zamilkła. W okolicach północy infolinia ożyła i telefon zaczęli odbierać konsultanci. Taka sytuacja przywróciła nadzieję rolnikom – abonentom z wsi powiatu Sępoleńskiego na uzyskanie w końcu merytorycznej informacji. Ponownie nic bardziej mylnego. Wiedza pracowników infolinii była bardzo minimalna. Pan konsultant, mimo trwającej już kilka godzin sytuacji kryzysowej był zdziwiony, że np. wieś Wielowicz nadal nie ma prądu. Po kolejnych próbach uzyskania terminu przywrócenia energii, tym razem pani konsultant z równym zaskoczeniem w głosie, że kogoś po północy jeszcze interesuje problemem braku energii, obiecała dowiedzieć się czegoś więcej. No i dotrzymała słowa – komunikat brzmiał następująco: „rankiem pracownicy pogotowia energetycznego firmy Enea rozpoczną prace naprawcze”, kiedy ukończą naprawy, niestety nie wiadomo. Trudno sobie wyobrazić gdyby strażacy w podobnej sytuacji zarządzili po kilku godzinach akcji gaśniczej przerwę a ratowanym oznajmili, że na miejsce pożaru powrócą z rana. Pamiętajmy, że opisywana sytuacja nie miała miejsca w środku zimy, w trudno dostępnych terenach górskich a działania nie trwały siódmą dobę.

 

Podsumowując przedstawioną sytuację można początkowo odnieść wrażenie, że to normalne, że po przejściu nawałnic wszyscy pracują bez wytchnienia a niecierpliwi abonenci oczekują szybkich napraw. Obiektywnie oceniając, nawałnica na szczęście nie wyrządziła tak bardzo poważnych uszkodzeń a usterka linii energetycznej w tej okolicy wymagała około czterech godzin pracy panów energetyków. Taki wniosek podpowiada fakt, iż po tym jak w niedziele rano po rozpoczęciu dalszych prac naprawczych około godz. 7:00 w okolicach 11:00 prąd powrócił do gospodarstw. W tym momencie znów ktoś nie związany z rolnictwem mógłby powiedzieć – „cztery godziny w tą czy w tamtą nie robi różnicy więc o co ten szum” – nic bardziej złudnego! Hodowcy krów mlecznych coś wiedzą na ten temat. Więksi gospodarze, wyposażeni są w specjalistyczne agregaty prądotwórcze ale mniejszych po prostu na takie urządzenia nie stać. Z dojeniem krów rolnicy jakoś sobie radzą, napędzają dojarki np. mechanicznie ciągnikiem ale jak przechować mleko bez schładzalnika?

 

W ostatnich latach, kiedy pogoda stała się bardziej dynamiczna a kataklizmy meteorologiczne stały się codziennością zapewnia się nas, że wszystkie stosowne służby są przygotowane na sytuacje kryzysowe. Ciągle słyszymy o nowoczesnych systemach ostrzegania i itp. Zastanawiam się tylko po co to wszystko. W takich sytuacjach najczęściej występują awarie linii energetycznych i wtedy jesteśmy uzależnieni od gotowości i zaangażowania ekip energetycznych. W tej materii mam wrażenie, że żyjemy w poprzedniej epoce. Jednego można być pewnym – jak już się dodzwonimy do ekspertów firmy energetycznej na pewno zostaniemy poinformowani o punkcie zapisanym w umowie, dotyczącym czasu przywracania dostaw energii – może kilka miłych słów, wypowiedzianych spokojnym głosem przez pracownika infolinii, zapewniających o pełnym zaangażowaniu energetyków nie załatwi sprawy ale warto pamiętać, że jak nie możemy liczyć na super systemy to przyda się i dobre słowo. Dodam, że konsultant z którym połączył sie jeden z rolników podkreślał, że to infolinia pogotowia energetycznego i nie ma czasu na zbędne rozmowy. Polecam temu panu zgłębienie znaczenia słowa „pogotowie’ i podzielenia się tą wiedzą z kolegami z firmy.

 

 

Autor: M.K. MDF